Wywiad z Johnym

V-12

V-12: Cześć Johny! Na wstępie powiedz kilka słów o sobie.

Johny: Cześć, Jak mam na imię pewnie łatwo się domyślić. :) Jestem już w odpowiednim wieku, żeby z szacunkiem traktować retro komputery - my 20-latkowie tak mamy. ;) Ale do rzeczy. Pochodzę i mieszkam z rodziną w Trójmieście (Gdańsk). Z zawodu jestem informatykiem.

V-12: Jak i kiedy rozpoczęła się Twoja przygoda z komputerami?

Johny: O, to dość nieodległe czasy – połowa lat 80. ubiegłego wieku. Będąc w odwiedzinach u rodziny na okolicznościowej imprezce z wiadomych względów odegnany od stołu, gdzie siedziała starszyzna, udałem się wraz ze starszym krewnym do innej części mieszkania, gdzie stał... C64 (mydlak) ze stacją 1541 (oczywiście cegła). Nie wspomnę, że całości dopełniał kolorowy monitor.
Po lekturze Barbariana, Target Renegade, Platoona, Test Drive’a i Defender of The Crown byłem ugotowany. Od tamtego czasu absolutnym priorytetem stało się posiadanie komputera. Oczywiście okazjonalnie bawiłem się przy wspomnianym chlebaku lecz na własny komputer musiałem poczekać do 1987 roku. Wybór padł wtedy na Atari 65XE. Zakup zrealizowany został w placówce Przedsiębiorstwa Eksportu Wewnętrznego PEWEX. Komputer oczywiście z magnetofonem XC12 (standardowy zestaw) + joystick. Fajny sprzęt, mam do niego duży sentyment. Trochę zabawy z grami, trochę pisania prostych rzeczy w Basicu (wygodny). Potem przyszedł czas na turbiacza do magnetofonu (czeskie Turbo 2000). Chodziło zupełnie przyzwoicie (znacznie szybciej i bez błędów). Po dwóch latach przyszedł czas na zmiany. Wtedy na dobre zagościł C64. Najpierw z magnetofonem, potem doszła stacja. Wtedy też zacząłem pojawiać się na giełdzie w gdańskim klubie Żak.

V-12: Skoro już wspomniałeś o giełdzie, to czy byłeś jej gościem tylko jako kupujący, czy może też handlowałeś na niej softem?

Johny: Początkowo byłem oglądającym. Natomiast po zmianie sprzętu na C64 szybko zacząłem pojawiać się na giełdzie jako oferent. W momencie jak zarobiłem na stację (wiele wyrzeczeń) zaczęło robić się ciekawie. Wyjazdy na Grzybowską do Warszawy po tzw. „soft albo stuff”. :D Generalnie przez dwa lata z okładem urzędowałem w Żaku. Okresowo giełda przenosiła się do gdańskiego NOT-u – stąd między innymi formuła Sebastiana “Bachoo” Stecewicza reaktywacji gdańskiej giełdy właśnie w NOT. Czasami bywaliśmy w gdyńskim Kolejarzu.

V-12: Jak wyglądała ówczesna giełda komputerowa? Które komputery na niej królowały?

Johny: Na ówczesnej giełdzie (za mojej kadencji) sytuacja była wyrównana, jeżeli chodzi o 8-bitowe sprzęty: Atari , Commodore, rzadziej ZX Spectrum. Pojawiała się coraz częściej Amiga. Incydentalnie ktoś z Amstradem 464 lub 6128. Giełda znajdowała się w pomieszczeniach dolnych sal klubu studenckiego. Były to trzy spore sale z niskimi stolikami. Generalnie bardzo fajny klimat. Wtedy oczywiście oprócz mniej lub bardziej udanych prób sprzedaży oprogramowania ludzie przychodzili spotykać się na cotygodniowych dwudniowych 8-godzinnych maratonach (giełda była w sobotę i niedzielę). Natomiast pierwsze giełdy odbywały się w salach głównych Żaka. Tam pamiętam królowały małe Atari – 800, 65. Też było sympatycznie.

V-12: Czy mógłbyś przybliżyć nam atmosferę, jaka wówczas panowała na giełdzie przy ul. Grzybowskiej? Czy będąc tam miałeś okazję może poznać kogoś z przedstawicieli rodzącej się wówczas sceny C64 w Polsce?

Johny: Giełda na Grzybowskiej była znacznie większa od tych, które znałem z Trójmiasta. W szkole z tego, co pamiętam, zajmowała dwa piętra. Wystawcy rozstawiali się ze stołami wzdłuż ścian korytarzy. Nasycenie sprzętem było przeogromne. W zasadzie było wszystko co funkcjonowało na polskim rynku, 8-bitowe Atari, Commodore, Sinclairy, Timexy, 16-bitowe Atari i Amigi. Nie zwróciłem uwagi na PeCety :D, ale pewnie też się trafiały. Odwiedzających było za każdym razem dużo. Z mojej wiedzy wynika, że na Grzybowską przyjeżdżali ludzie z całej Polski po sprzęt i oprogramowanie. Natomiast jeżeli chodzi o znajomości scenowe – w czasie jednej z „wizyt” na Grzybowskiej poznałem człowieka o imieniu Marek – członka grupy której nazwy nie mogę sobie przypomnieć (był to rok 1990 lub 1991), z którym umówiłem się, że za lekką obniżkę ceny za „nowości” będę dystrybuował magazyn dyskowy (i tutaj też jak na złość w pamięci same zera). Niestety tak jak się spodziewałem zainteresowanie kupujących na rodzimej giełdzie w Żaku magazynem było nikłe. Periodyk oferowałem za darmo, lecz odwiedzającym żal było poświęcić jedną stronę dyskietki na magazyn dyskowy, a szkoda. Innych kontaktów scenowych nawiązanych na giełdzie warszawskiej nie posiadałem.

V-12: Jakie produkcje scenowe utkwiły Ci najbardziej z tamtych lat?

Johny: Z tego okresu generalnie utkwiły mi w pamięci przede wszystkim produkcje Censor Design (Wonderlandy 4 i 5), produkcje Flasha Inc., Lighta, Origo Dreamline (pierwsze dema, w których widziałem duże scrolle i loga w formacie FLI), Horizonów, Black Maila, Booze Design i oczywiście dobrze znanego rodzimego Quartetu. Nie pamiętam dokładnie reszty grup – dyskietek z demami miałem kilkaset. Dema generalnie przywoziłem z Warszawy oraz dostawałem od kolegów z giełdy w gdyńskim Kolejarzu.

V-12: Jak potoczyły się Twoje dalsze losy związane z komputerami?

Johny: W roku 1994 byłem zmuszony do sprzedaży komputera – była to już wtedy Amiga 500 (wersja z ROM-em 1.2, 2,8 MB RAM „pod klapką”) – klasyczny Red Led. Potem do 2011 były już tylko Pecety. Na szczęście dopadła mnie nostalgia, która pozwoliła na powrót do dobrze znanych „małych” komputerów. Dodatkowo odświeżenie znajomości z grupą znajomych z dawnych lat umocniła mnie w przekonaniu, że to słuszna decyzja.

V-12: Efektem odświeżenia znajomości z dawnych lat i nostalgii jest Twój czynny udział w organizacji RetroKompa i LOAD ERROR party. Która z dotychczasowych edycji obu imprez zapadła Ci w pamięci i dlaczego?

Johny: Generalnie każda edycja była inna. Pierwsza wywołała u mnie wrażenie, że „wraca stare” - druga natomiast, na której pojawiłem się już z komputerem, była jeszcze ciekawsza – kolejne to już wiadomo – temat był mocno rozwojowy. Każda z edycji niesie za sobą jakieś niepowtarzalne wydarzenia, pojawiają się nowe osoby, które były i są nadal związane ze światem obecnych retro komputerów. Wiele się dzieje. Ciężko mi powiedzieć, która była najlepsza, czy która z edycji zapadła mi w pamięć. Może za parę lat przy odrobinie refleksji będę w stanie to określić.

V-12: Mało osób wie, że za powrotem Quartetu na scenę stoi Twoja osoba. Czy możesz przybliżyć kulisy Twojego wyczynu?

Johny: Z tego, co pamiętam, w trakcie pierwszych przygotowań do edycji RK2014 przeglądałem strony branżowe i fora. Przeczytałem gdzieś artykuł przywołujący historię giełd komputerowych. Była tam mowa o Warszawie, Gdańsku i kilku innych miastach. W tekście miedzy innymi wspomniano o imporcie oprogramowania, sprzedaży i pojawił się termin Copy Party. Jakimś cudem przypomniałem sobie o pierwszej grupie na polskiej scenie, która poważnie zaczęła wypuszczać konkretne produkcje w postaci intr i dem. Quartet – zacząłem szukać. Traf chciał, że „wygooglałem” quartet.org.pl i zaczął się temat. Obejrzałem treść strony, poczytałem artykuły. W konsekwencji napisałem do chłopaków z QRT. Oczywiście zaprosiłem grupę w imieniu organizatorów na RetroKomp 2014. Udało się. Dyskutowaliśmy trochę, ale dali się przekonać – czym zrobili Nam organizatorom niesamowitą niespodziankę. Osobiście uważam, że pojawiłem się w odpowiednim czasie ze swoją propozycją odwiedzenia RK. Dzięki temu możemy gościć Polonusa, Jemasofta, Hi-Mana, Duddiego, Silver Dreama ! i Mr.Rafa. Pozostaje mi tylko wierzyć, że ekipa QRT dobrze bawi się na corocznym RK/RKLE i niedługo zobaczymy nową produkcję Quartetu.

V-12: Jak oceniasz współczesną kondycję polskiej sceny Commodore 64?

Johny: Ciężko mi się wypowiedzieć w tym temacie. Koncentruję się na tym, co generalnie dzieje się na RetroKompie. Poza Piernikiem nie pojawiałem się na innym party Commodorowym, dlatego nie mogę się obiektywnie wypowiadać. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że czas sceny lat 90. czy nawet początku XXI wielu już dawno przeminął i raczej już nie powróci, lecz gorąco wierzę, że polska scena C64 nie da się i nie ugnie wpływowi czasu. Co jakiś czas pojawiają się ciekawe polskie produkcje. Dlatego jestem dobrej myśli i w miarę możliwości będę starał się dorzucić swoją cegiełkę do odbudowy i promowania sceny Commodore 64.

V-12: Patrząc na współczesne dokonania Censor Design, Oxyronu, Fairlightu czy Bonzai, zgodziłbyś się ze stwierdzeniem, że scena C64 przeżywa swoją drugą młodość?

Johny: To prawdziwy renesans. Przyjemnie popatrzeć na nowe produkcje. Niewiarygodnie dopracowane, zaawansowany kod, grafika, muzyka, wykonanie - zgadzam się w stu procentach, że C64 przeżywa drugą młodość, a tak w zasadzie cały czas jest młody. Młody-stary - cały czas aktualny. Fenomen retro sprzętu.

V-12: Mamy taką sposobność, że współtworzymy jedyny regularnie ukazujący się polski magazyn dyskowy w Polsce. Czy taka forma piśmiennictwa ma Twoim zdaniem sens w świecie pełnym niezwykle uproszczonych przekazów medialnych odczytywanych na smartfonie czy tablecie?

Johny: Oczywiście, że ma. Wydawanie magazynu w tej postaci ma nie tylko wymiar informacyjny. Pozwala na ponowne zbliżenie się do prawdziwego sprzętu lub jego namiastki w postaci emulatora. To natomiast niesie za sobą element sentymentu, silnie determinującego. Dodatkowo treść magazynu w dużej mierze dotyka kwestii specyficznych, bardzo branżowych, dlatego jak najbardziej odpowiednią formą uważam jest wydawanie takiego periodyku w postaci „binariów” przetwarzanych za pomocą 8-bitowego komputera.

V-12: Jesteś członkiem znanej grupy Lamers. Chociaż figurujesz w niej jako koder, to według moich informacji nie zakodowałeś jeszcze nic konkretnego na Atari. Kiedy ten stan rzeczy się zmieni i czy planujesz może naukę kodowania na C64?

Johny: W przypadku C64 cały czas coś dłubię. Jak czas pozwala zgłębiam tajniki asemblera. Może niebawem coś zademonstruję. Na razie muszę się kształcić, aby cel zrealizować. :)

V-12: Odbiegając na chwilę od tematyki komputerowej, czy byłeś ostatnio na jakimś ciekawym filmie w kinie? Jeżeli tak, to co jest warte Twoim zdaniem obejrzenia?

Johny: W kinie ostatnio nie byłem. Z ciekawych filmów, które widziałem, godnymi polecenia w moim uznaniu są: Pitbull – Nowe Porządki, Jason Bourne i Czerwony Pająk (wyjątkowa pieczołowitość osadzenia w epoce). To bardzo różne filmy, reprezentujące odmienne kino. Lecz w każdym z nich jest wartka akcja – nie ma dłużyzn i zapychaczy, czego nie lubię. Film musi wciągać, nie znudzić w konsekwencji zmusić do refleksji – to wystarczy by polecić go innym.

V-12: Na koniec tego wywiadu, co chciałbyś przekazać czytelnikom Hot Style?

Johny: Przede wszystkim pozdrowienia i życzenia wszystkiego dobrego. Korzystając z okazji chciałbym zaprosić na RetroKomp/LOAD ERROR 2017 w Gdańsku. Termin będzie ustalany na początku 2017 roku.

V-12: Dziękuję za poświęcony czas! Życzę dalszej radości płynącej z zabawy ze sprzętem 8-bitowym!

Johny: Ja również dziękuję i życzę wszelkiej pomyślności i determinacji w wydawaniu Hot Style’a na C=64.

Wywiad przeprowadził V-12/Tropyx dnia 9.11.2016 r.